Po chwili mroczki zaczęły ustępować, przypominając na chwilę pozbawionemu świadomości Retrysowi o sytuacji, w której się znalazł. Wiedział, że szedł cały ten czas szarpany przez ogromnego napastnika, nie wiedział natomiast kiedy znalazł się w pogrążonym w półmroku pomieszczeniu. Rozejrzał się mętnym wzrokiem po jego wnętrzu, szarych betonowych ścianach pozbawionych okien, gołej ziemi, jednej jedynej lampie wiszącej z sufitu oświetlającą nieprzyjemnym żółtym światłem stolik i kilka krzeseł. Cała ta sceneria przypominała barmanowi scenografię filmu grozy niż coś realnego.
Krzesło zajęczało pod jego ciężarem, gdy ten został pchnięty na mebel. Dopiero po chwili odzyskał jasność umysłu faktycznie rozumiejąc co się dzieje. Niespodziewanie jego ciało przeszył dreszcz, głęboki niepokój, strach. Najzwyczajniej w świecie, po ludzku, zaczął obawiać się o swoje życie i zdrowie. Nie miał pewności skąd wziął się ten mężczyzna, czego chciał i czy na pewno był jakoś powiązany z dłużniczką, choć wszystko na to wskazywało.
Czując jak gruby sznur oplata mu nadgarstki miał tylko nadzieję, że Michelle była bezpieczna, że udało jej się uciec. Wciąż był zły i rozżalony, ale w tamtym momencie wszystkie złe emocje popadały w niepamięć, liczyło się wyłącznie jej bezpieczeństwo, które dawały mu także nadzieję, że gang go odbije. Nie minęła chwila, gdy skrzypiące drzwi uchyliły się, do środka, o zgrozo, weszła właśnie Michelle.
Nie, nie, nie, nie… — zajęczał w duchu czując jak żołądek podjeżdża mu do samego gardła. Stłumiony grymas wzmagającego się z każdą chwilą strachu i lęku o bezpieczeństwo ukochanej kobiety boleśnie naciągnęło skórę na opuchniętej już twarzy mężczyzny. Gdyby kazano ubrać mu w słowa to co czuł widząc lufę glocka wycelowaną między łopatki kobiety, zwyczajnie nie powiedziałby nic. Intensywności targającymi nim emocji nie dało się wyrazić w żadnym znanym ludzkości języku, Byłby znacznie spokojniejszy wiedząc, że ta ukrywa się, że jest bezpieczna, ale nie była, co zaprzątało mu umysł. Z trudem pozostawał spokojny wiedząc, że tylko to może jakkolwiek ją ochronić. Zdobył się jedynie na jeden dziecięco zlęknione i błag spojrzenie w równie wystraszone oczy Blaidd.
Krzesło zajęczało pod jego ciężarem, gdy ten został pchnięty na mebel. Dopiero po chwili odzyskał jasność umysłu faktycznie rozumiejąc co się dzieje. Niespodziewanie jego ciało przeszył dreszcz, głęboki niepokój, strach. Najzwyczajniej w świecie, po ludzku, zaczął obawiać się o swoje życie i zdrowie. Nie miał pewności skąd wziął się ten mężczyzna, czego chciał i czy na pewno był jakoś powiązany z dłużniczką, choć wszystko na to wskazywało.
Czując jak gruby sznur oplata mu nadgarstki miał tylko nadzieję, że Michelle była bezpieczna, że udało jej się uciec. Wciąż był zły i rozżalony, ale w tamtym momencie wszystkie złe emocje popadały w niepamięć, liczyło się wyłącznie jej bezpieczeństwo, które dawały mu także nadzieję, że gang go odbije. Nie minęła chwila, gdy skrzypiące drzwi uchyliły się, do środka, o zgrozo, weszła właśnie Michelle.
Nie, nie, nie, nie… — zajęczał w duchu czując jak żołądek podjeżdża mu do samego gardła. Stłumiony grymas wzmagającego się z każdą chwilą strachu i lęku o bezpieczeństwo ukochanej kobiety boleśnie naciągnęło skórę na opuchniętej już twarzy mężczyzny. Gdyby kazano ubrać mu w słowa to co czuł widząc lufę glocka wycelowaną między łopatki kobiety, zwyczajnie nie powiedziałby nic. Intensywności targającymi nim emocji nie dało się wyrazić w żadnym znanym ludzkości języku, Byłby znacznie spokojniejszy wiedząc, że ta ukrywa się, że jest bezpieczna, ale nie była, co zaprzątało mu umysł. Z trudem pozostawał spokojny wiedząc, że tylko to może jakkolwiek ją ochronić. Zdobył się jedynie na jeden dziecięco zlęknione i błag spojrzenie w równie wystraszone oczy Blaidd.