wtorek, 8 grudnia 2020

Od Hardina cd Amary

Śnił mi się okropny koszmar. Wierciłem się na łóżku co chwile i natychmiast podniosłem się z łóżka i rozejrzałem się dookoła. To był tylko sen.. Mój oddech był szybki i nie równomierny, serce biło jak oszalałe. Opadłem głową na poduszkę.
- To tylko zły sen. - powiedziałem sam do siebie. - „nic się nie dzieje” - pomyślałem.
Spojrzałem na zegarek, była ledwie druga w nocy. Tak bardzo chciałem się wyspać na moje zajęcia, które zaczynały się od 11;00. Mimo że byłem szefem dość znanego i niebezpiecznego gangu, miałem też inne obowiązki, które były również ważne jak na przykład chodzenie na wykłady. Akurat studia chciałem mieć skończone, zwłaszcza że lubię na nie chodzić.
Położyłem się ponownie, wygodnie na łóżku. Jednak przez resztę godzin bezmyślnie patrzyłem się w ciemny sufit. Mój sen był dla mnie zmorą, jeszcze nigdy od 7 roku życia nie spałem bez koszmarów. W końcu udało mi się zasnąć bliżej szóstej rano.
Gdy wybiła 8;00 ruszyłem leniwie z łóżka i się przeciągnąłem. Od razu zmierzyłem do swojej łazienki. W pomieszczeniu oparłem się o umywalkę i spojrzałem w lustro. Włosy rozczochrane w różne strony i sińce pod oczami od niewyspania się.
- Jak ty wyglądasz. - powiedziałem sam do siebie i pokręciłem głową z niedowierzaniem.
Zdjąłem bokserki i wszedłem pod kabinę prysznicową. Odkręciłem korki z zimną wodą. Krople wody szybko spotkały się z moim ciałem. Zimny strumień wody wędrował po moim ciele, powoli mnie rozbudzając. Po umyciu się wyszedłem z kabiny i od razu sięgnąłem po ręcznik, aby się wytrzeć. Wróciłem do sypialni i wyciągnąłem z szafy czarne spodnie i białą koszulkę. Gdy się ubrałem, zszedłem na dół, miałem przejść do kuchni, ale nagle usłyszałem rozlegający się odgłos dzwonienia do drzwi. Westchnąłem ciężko pod nosem i poszedłem je otworzyć.
- Dzień dobry. - powiedziała osoba, trzymającą listy w prawej dłoni. Ach tak jak zawsze listonosz przychodził do mnie o tej porze.
- Dzień dobry. - odpowiedziałem mu z niemrawym uśmiechem.
- Dzisiaj dla pana mam aż trzy listy. - powiedział dumnie.
- Dziękuję. - sięgnąłem po nie i zamknąłem mu drzwi przed nosem.
Ach biedny listonosz tak zawsze się stara, by być dla mnie miłym, a ja to olewam. Skąd on bierze na to chęć i siłę?
Trzymając listy w dłoni, od razu zauważyłem, że jeden jest od ojca. Jednak od razu go nie otworzyłem dopiero po kilku minutach namyśleń. Otworzyłem go. Jednak żadnej niespodzianki tam nie znalazłem, to było to samo zaproszenie na niby rodzinny obiad ze swoją kochaną żonką jak co miesiąc. Reszta listów to były zwykłe rachunki. Poszedłem do kuchni i zrobiłem sobie pyszne jedzenie. Po śniadaniu ułożyłem tylko włosy, włożyłem dokumenty i telefon do kieszeni. Wziąłem kluczyki w dłoń oraz mój notes, gdzie zachowywałem swoje wszystkie przemyślenia oraz prace na zajęcia. Pisanie interpretacji wierszy oraz książek ich ocena było dla mnie super zajęcie. Wyszedłem z domu, zamykając drzwi na klucz. Wsiadłem do auta i ruszyłem w stronę uczelni.
Po dłuższej chwili zaparkowałem w wolnym miejscu. Miałem już tylko dwadzieścia minut do zajęć, postanowiłem przejść skrótem przez małą uliczkę.
- Zostawcie mnie! - Usłyszałem głos krzyczącej kobiety. W oddali zauważyłem trzech mężczyzn, którzy chcieli złapać kobietę. Bez chwili namysłu i zastanowienia podbiegłem do nich.
- Jakiś problem ? - Zapytałem dość spokojnym tonem. Od razu odwrócili wzrok w moją stronę. Oparłem się o ścianę budynku. - Ta pani chyba nie chce z wami nigdzie iść. - Byłem bardzo spokojny i nie okazywałem żadnych emocji, co pewnie ich zmyliło.
- Spadaj dzieciaku stąd albo dostaniesz, wpierdol za wtrącanie się w nie swoje sprawy. - Rzekł jeden z nich, raczej nie był zbyt inteligentny, ale cóż poradzić.
- Czy oni ci się naprzykrzają ? - Zwróciłem się do dziewczyny, która widocznie się bała. Zamiast od niej dostałem odpowiedź od jednego z tych tępaków - "Mówiłem wynocha". - Nie wiem, czy zauważyłeś, ale zapytałem jej, a nie ciebie. - Mruknąłem.
- Tak naprzykrzają się. - Powiedziała cicho ze strachem w głosie.
- Więc widzicie panowie, to jest moja sprawa. - Szeroko się uśmiechnąłem.
Pewnym krokiem zbliżyłem się do jednego osobnika i wymierzyłem mu cios w twarz. Zaczęła się bójka, ale byłem tak doświadczony, że przewidziałem, który gdzie mnie uderzy. Gdy myślałem, że to koniec znienacka dostałem pięścią w twarz i po chwili znowu. Facet rozciął mi wargę, a z nosa poczułem, jak mi leci stróżka krwi. Zbyt długo nie pozostawałem mu dłużny i zacząłem go obijać pięściami. Po kilkunastu minutach wszyscy po prostu leżeli, skręcając się z bólu.
- Wszystko dobrze ? - Spojrzałem na dziewczynę, a ręką wytarłem twarz z krwi. Teraz wiedziałem, że nie ma opcji abym, zdążył na dzisiejsze zajęcia.
- Tak, a co z tobą ? - Chyba była zmartwiona moim stanem. Wytarłem nos o koszulkę i poczułem mocny ból. Czyżbym miał złamany nos? Nie to nie możliwe, ale w sumie nie pierwszy ani nie ostatni raz.
- Oprócz złamanego nosa i rozciętej wargi chyba w porządku. - Wzruszyłem ramionami.

Amara? 

(775 słów)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz