Shaylyn odwróciła się i jej spojrzenie napotkało Colina stojącego za nią.
- Zaraz wracam –powiedziała do ciemnowłosego, po czym dodała mało pewnie – zaczekasz?
Chłopak kiwnął sztywno głową jakoś dziwnie się spinając. Uśmiechnęła się lekko do niego, po czym odwróciła się i podeszła do chłopaka stojącego dalej. Zbliżając się do niego zaplotła ręce na piersi i unosząc brew widząc jego sugestywny uśmiech, który nie wiedziała skąd się wziął.
- Przestań tak się szczerzyć bo ci zęby wypadną. Możesz się już zabrać i zająć własnym życiem –powiedziała stając przed blondynem.
- Twoje jest o wiele ciekawsze – powiedział z powagą na twarzy, zerkając nad ramieniem dziewczyny.
- Mam ci przypomnieć, że całkowicie wystarczy mi dwóch facetów chcących kontrolować moje życie? Z czego jeden wciąż robi to z sądowym wyrokiem trzymania się ode mnie z daleka…
- Dobra dobra, zrozumiałem. Spadaj do tego swojego facia – powiedział całując ją w policzek, a dokładniej praktycznie przy kąciku ust. Dziewczyna stała zaskoczona, podczas gdy on zerknął dyskretnie za nią. –Tak jak myślałem, krew jasna go zalała – zaśmiał się, sprawiając, że w końcu zrozumiała co on wyrabia. – Chyba masz tu zazdrośnika. Leć do niego, a ja poczekam na ciebie to wrócimy razem. Tak wiem, jesteś dużą dziewczynką, więc jak wolisz to wytłumacz sobie, że ja się boje wracać samemu, aby nie ucierpiała twoja godność.
Pokręciła jedynie głową i postukała palcem w czoło. Czasem naprawdę nie miała do niego siły. Świetnie się bawił, gdy widział chłopaków zazdrosnych o niego. Tak nieświadomych, że zagrożenia z jego strony w ogóle nie ma. W dodatku wiedział, że tak twarda laska jak ona, nie pozwoli już aby ktoś tak bardzo wpływał na jej życie. Nie po tak toksycznej relacji, z której wyszła. Nie zmieniało to faktu, że niesamowicie się o nią martwił. I poprzysiągł sobie odganianie wszystkich lamusów nie wartych jej. Tu musiał się jeszcze przekonać, co z nim zrobić. Shay odwróciła się od niego przygryzając wargę, aby się nie zaśmiać z działań Colina.
- Będę czekał, bella! –Krzyknął jeszcze za nią, na co nie wytrzymała i jednak parsknęła śmiechem.
Szybko jednak się uspokoiła i kiedy stanęła przed Julianem była już całkowicie opanowana. W niezbyt jasnym klubie dostrzegła doskonale zarys jego zaciśniętej szczęki. Widziała jak bardzo był spięty. Nie rozumiała tylko dlaczego. W końcu nie wiedzieli o sobie za wiele, na dobrą sprawę mogło się okazać, że Julek był już zajęty. Każde z nich mogło mieć na przykład jakieś zobowiązania, oczywiście te poza klubowe. A dziewczyna naprawdę chciałaby go poznać, mimo że nie przyznałaby tego na głos.
- To co… Idziemy tańczyć? – Zapytała jakby nigdy nic.
- A twój koleżka nie będzie miał z tym problemu? – Jego ton w dalszym ciągu był niesamowicie oschły i zawierał jakby nutę sarkazmu.
Czyżby Colin miał rację i chłopak by o nią zazdrosny? Stwierdziła, że daruje sobie rozmyślanie nad tym i nie będzie dłużej prowokować go. Nie widziała w tym najmniejszego sensu.
- Raczej nie. Poza tym z naszej dwójki, to z tobą wolałby się umówić – powiedziała z powagą, klepiąc go po ramieniu. – Z resztą pytał o ciebie…
Julian patrzył przez moment na nią z dezorientacją, aż w końcu do to niego dotarło. Początkowe napięcie przeistoczyło się w zupełne zaskoczenie. Nieświadomie zrobił niesamowicie przezabawną minę i dziewczynę wiele kosztowało zachowanie powagi. Jednak w końcu nie wytrzymała i parsknęła śmiechem. Szczerym, najprawdziwszym śmiechem, którego tak dawno nie używała. Na twarzy ciemnowłosego odnotowała jakiś nieodgadniony wyraz twarzy. Pokręciła głową, łapiąc Juliana za dłoń.
- Chodź tańczyć Julek i nie marnujmy więcej czasu –powiedziała ciągnąc go za sobą. – Noc już nie będzie młodsza.
W końcu stanęli na parkiecie wśród bawiącego się tłumu. Shay pokręciła zachęcająco biodrami, stając naprzeciwko niego. Chłopak obrócił nią szybko, jednocześnie uważał aby się nie potknęła. Jeśli miło jej się tańczyło wolnego z nim, ale teraz bawiła się świetnie. Mimo dość później pory, nie czuła całkowicie zmęczenia. Wciąż była zaskoczona jak bardzo grzecznie Julian się zachowywał. Jakoś jego zachowanie względem niej nie pasowało jej do chłopaka, na którego wpadła. Nie że nie była zadowolona z tego. Wręcz przeciwnie, dawno nikt nie traktował jej tylko jak kawałek mięsa. W pewnym momencie ponownie poleciała jakaś wolniejsza melodia, a chłopak przyciągnął ją bliżej siebie, kładąc ręce na jej biodrach. Jej dłonie wylądowały na jego karku.
- Kim jest dla ciebie ten blondas? – Zapytał, jakby nie dawało mu to spokoju.
-Ten ‘’blondas’’ to mój najlepszy przyjaciel od dziecka. Wiem, że zawsze mogę na niego liczyć i że zawsze będzie po mojej stronie. No prawie zawsze bo nie wchodzi w konflikty z moim bratem… Boi się go, jak całkiem sporo osób. Colin to świetny chłopak, ale jak już wspominałam, on woli facetów. No cóż… Nie ma ideałów –mówiła to bawiąc się bezwiednie jego włosami, przeczesując je. Po chwili jednak zorientowała się co robi i zaprzestała tego natychmiast. –Mam nadzieję, że nie masz problemów przez tą przerwę… Byłabym na siebie niesamowicie wściekła, gdyby okazało się, że przeze mnie problemy.
- No wiesz, gdybyś mnie nie powstrzymała, to pwenie bym mu przywalił. Wtedy napewno miał bym kłopoty.
-Gdyby nie ja, dalej byś grzecznie pracował. Nie myślał byś nawet o walnięciu go.
Chłopak zaśmiał się szczerze, ponosząc jedną rękę, aby odgarnąć jej zabłąkane pasmo za ucho.
- Nie, o tym prędzej czy później sam bym pomyślał -powiedział poważnie po chwili zastanowienia, czym ponownie wywołał śmiech dziewczyny.
- Wiedziałam, że jesteś bad boy -parsknęła patrząc mu w oczy.
Christian?
(868 słów)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz