Dane: Michelle Hobart.
Pseudonim: Blaidd (co po walijsku oznacza wilka).
Płeć i orientacja: Heteroseksualna kobieta.
Wiek: Trzydzieści cztery lata.
Praca: Nauczycielka literatury w miejscowej szkole średniej. Dodatkowo dwa razy w tygodniu prowadzi tam kółko teatralne dla swoich uczniów.
Klub motocyklowy i funkcja: Prospect w South Side Serpens.
Osobowość: Charakter, osobowość danego człowieka kształtowana jest przez wiele czynników, zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych. Pierwszym z nich są geny oraz to, z kim spędzamy najwięcej czasu, zwłaszcza w naszym dzieciństwie — to, jaki charakter posiadali i posiadają nasi przodkowie, odbija się w nas samych. Jeśli chodzi o Michelle Hobart, stanowi ona dość ciekawą mieszankę cech swoich rodziców z drobną domieszką babki od strony matki, pod której opieką kobieta często się znajdowała jako mała dziewczynka. To właśnie babka ukształtowała w swojej wnuczce olbrzymią empatię i wrażliwość na krzywdę innych, zwłaszcza dzieci i młodzieży oraz zwierząt. To dzięki niej teraz jej uczniowie wiedzą, że jeśli mają jakiś problem i nie wiedzą, do kogo mogą się z nim zwrócić, to panna Hobart zawsze chętnie ich wysłucha i, w miarę swoich możliwości, doradzi. Jeśli chodzi o matkę, to prawdopodobniej „przez jej geny” Michelle jest tak uparta, a jej emocje często widoczne są jak na dłoni w jej mimice, gestach czy zachowaniu, po ojcu może mieć zaś swoje wesołe usposobienie i rozmowność. Naukowcy dowiedli, że geny warunkujące inteligencję znajdują się w chromosomie X, co oznacza, że Michelle, jako kobieta o dwóch takowych chromosomach, w przeciwieństwie do swojego brata, swoją inteligencję zawdzięcza zarówno matce, jak i ojcu. Wiadomo jednak również, że jest ona dziedziczona w zakresie jedynie od czterdziestu do sześćdziesięciu procent. Jeśli chodzi o pozostałe warunki, nie bez znaczenia jest fakt, czy dziecko ma zapewnione odpowiednie warunki do rozwoju i nauki, a te Michelle zdecydowanie miała zapewnione. Ostatnim czynnikiem, o którym warto wspomnieć, jest więź uczuciowa z rodzicami, ich stosunek do dziecka. Jeśli chodzi o Michelle, najsilniejszą więź z rodzicami miała do około czwartego roku życia. W późniejszych latach jej rozwój nie został zaprzepaszczony za sprawą wspomnianej już wcześniej babci, która świetnie zastąpiła w opiece nad wnukami swoją córkę i jej męża. Jeśli zaś chodzi o mądrość, bo, jak powszechnie wiadomo, to nie jest to samo co inteligencja, pochodzi ona głównie z jej oczytania i znajomości najważniejszych dzieł literatury światowej, lecz wpływa na nią także doświadczenie życiowe. Drugim najważniejszym elementem kształtującym ludzki charakter są jego przeżycia wewnętrzne na przestrzeni całego życia. Oprócz dzieciństwa warto wspomnieć tu o innym niezwykle ważnym okresie życia kobiety, który ona sama jednak wolałaby wyprzeć z pamięci. Chodzi tu konkretnie o okres, w którym tkwiła w związku z pewnym mężczyzną poznanym na studiach, Williamem. Oczywiście pan Anderson nie miał tylko i wyłącznie złego wpływu na osobowość Michelle — nic w życiu nie jest czarne ani białe. To on najgłośniej dopingował jej, gdy postanowiła skoczyć ze spadochronem czy na bungee, pomógł jej rozwinąć tę obecnie nieodłączną część jej osoby, jaką jest zamiłowanie do ryzyka i adrenaliny. Jednak jeśli miałaby podsumować wszystko, jego wpływ na nią był w większej mierze krzywdzący. To przez niego, mimo cechującej jej odwagi, jej największe lęki związane są z potencjalną stratą bliskich, czy to ze względu na ich śmierć, czy na ich odejście od niej w inny sposób. Jego zdrada wywarła na niej olbrzymi wpływ, zostawiła blizny na duszy, które sprawiają, że po dziś dzień, mimo jej ogólnej wesołości i gadatliwości, miewa straszne momenty, kiedy nie opuszcza domu. Te chwile musi po prostu przeczekać, lecz najlepiej, gdy jest przy niej ktoś bliski, z kim może pomilczeć i w kogo się wtulić. Tym kimś w przeszłości był dla niej po prostu jej pies, Orion, który, mimo swej ogólnej niechęci do przytulania, zdawał się wyczuwać zły nastrój swojej właścicielki i wykazywać chęć pomocy. Obecnie wszystko jest łatwiejsze, gdy ma przy sobie mężczyznę, przy którym cały ból znika, który nigdy nie ocenia i przy którym, poetycko mówiąc, wszystko inne, nawet tak silne dołki, bladnie, traci swój sens. Jeśli już mowa o Retrysie, bo takie właśnie imię nosi ów mężczyzna, warto chyba powiedzieć o nim coś więcej — a raczej o jego wpływie na zachowanie Michelle. Sama jego obecność tuż przy niej jest kojąca i nie chodzi tu tylko i wyłącznie o silne męskie ramię. Calaney roztacza wokół siebie pewną aurę, która wypełnia jego partnerkę poczuciem bezpieczeństwa. Ursus nie jest idealny, nikt nie jest, ale Blaidd dostrzega (choć niestety nie zawsze), jak mężczyzna się stara, jak w małych rzeczach okazuje swą miłość, jak zawsze jest dla niej wsparciem i jak o nią dba. Najgłośniej dającym o sobie znać językiem miłości panny Hobart jest kontakt fizyczny. Dlatego też najczęściej okazuje ona swoje uczucia przez dotyk, od prostego trzymania się za ręce, przez wtulanie się w ukochanego podczas leniwego wieczoru na kanapie, po pocałunki i bardziej gorący, namiętny dotyk. To, jak swobodnie się przy nim czuje, objawia się czasem na dwa skrajnie różne sposoby — czasem przez przyjemne milczenie wynikające z zatracenia się w trwającej akurat chwili, czasem przez potok słów, jaki z siebie wyrzuca, opowiadając czy to o dniu w pracy, czy to o przeczytanym ostatnio utworze literackim, czy o czymkolwiek innym dla niej ważnym. Jakkolwiek by jednak nie postępowała, wszystko jednak krąży wokół jednej myśli — myśli o tym, jak bardzo go kocha i jak bardzo nie chciałaby nigdy go stracić.
Aparycja: Panna Hobart nie wyróżnia się szczególnie z tłumu, lecz w żadnym stopniu jej to nie przeszkadza. Mierzy około metra i siedemdziesięciu pięciu centymetrów, do których od święta dodaje sobie kilka centymetrów, zakładając buty na niezbyt wysokim obcasie. Za wysokimi szpilkami nie przepada, lecz jeśli sytuacja tego wymaga, jest w stanie w nich przecierpieć. Jej blond włosy przywodzące na myśl promienie słoneczne (a przynajmniej tak twierdził ktoś pochodzący z jej przeszłości) są wyłącznie efektem regularnie nakładanej u fryzjera farby. Ich naturalna barwa jest nieco ciemniejsza, może i nie brzydka, lecz już w formie niewielkich odrostów potrafi przyprawić kobietę o ból głowy. Jeśli chodzi o ich stylizację, zazwyczaj są po prostu rozpuszczone lub związane w kucyk czy, rzadziej, upięte w koka. Po matce odziedziczyła jasną karnację, po babce od strony ojca nieco piegów na całym ciele, które najlepiej widoczne są latem, kiedy się opali. Makijaż zazwyczaj ogranicza do minimum, lecz jednocześnie czuje się w jakiś sposób „naga”, jeśli ma wyjść z domu zupełnie go pozbawiona. Jej ubiór zależy od sytuacji, w której się znajduje. Do pracy ubiera się elegancko, dbając również o to, by nie wyglądać zbyt sztywno. Dlatego też zazwyczaj stawia na czarne spodnie i koszulę czy nieco bardziej ozdobną bluzkę, w zimniejsze dni sweter, najlepiej taki z golfem. Gdy wychodzi gdzieś prywatnie, nieodłącznym elementem jej wizerunku jest skórzana kurtka, od momentu dołączenia do gangu ta z jego znakiem. Pod nią znajduje się zazwyczaj T-shirt z podobającym się kobiecie nadrukiem, oprócz tego eleganckie spodnie zamienia na nieco już przetarte ulubione jeansy, a na nogi wkłada buty sportowe lub, w zależności od nastroju, cięższe, wojskowe. W domu zbytnio nie dba o to, co ma na sobie — potrafi kilka dni z rzędu nosić tę samą bluzę, jeśli jeszcze tylko nadaje się do użytku — lecz odkąd wkroczyła w związek i ma dla kogo się bardziej stroić, zdarza jej się skorzystać z okazji i dać się ponieść wodzom fantazji.
Historia sprzed dołączenia do klubu: Michelle Hobart urodziła się dnia dwudziestego trzeciego maja trzydzieści cztery lata temu o godzinie siedemnastej osiem, w jednym ze szpitali w Denver, stolicy stanu Kolorado. Tym samym stała się pierwszą i jedyną córką państwa Hobart, Sylvii i Richarda, z zawodu prawniczki i sędzi, wtedy świeżo po awansie. Dwa lata i około siedmiu miesięcy później, bo dziewiętnastego grudnia, na świat przyszedł jej młodszy brat, Matthew. Do momentu, gdy zaczęła uczęszczać do szkoły podstawowej, częściej niż rodzice, rodzeństwem opiekowała się ich babka, matka Sylvii, kobieta niezwykle ciepła. To ona zaszczepiła w małej Michelle miłość do gotowania i do zwierząt — sama miała w swoim wiecznie pachnącym korzennymi przyprawami domu dwa koty i psa, wszystkie uratowane od życia na ulicy. Zmarła niestety na nowotwór, gdy jej wnuczęta miały odpowiednio dziesięć i osiem lat. W tamtym momencie do życia dzieci zaczęły wkraczać kolejne niańki, które nie spełniały oczekiwań albo dzieci, albo ich rodziców. Po kilkunastu nieudanych próbach państwo Hobart uznali ostatecznie, że dostosują swe grafiki tak, by prawie zawsze choć jedno z nich mogło zająć się potomstwem. Mała Michelle w szkole została rzucona na głęboką wodę — przecież córka prawniczki i sędziego nie powinna zostawać w tyle za innymi dziećmi, czyż nie? Ba, zdaniem swoich rodziców powinna być prymuską, do tego uzdolnioną w sporcie, sztuce i znającą przynajmniej trzy języki obce. Jedynie kwestią czasu był jej bunt, zwłaszcza że jej młodszemu bratu nie były stawiane aż tak duże wymagania. W szkole podstawowej jeszcze się starała, próbując zadowolić rodziców nawet ceną swoich nieprzespanych nocy, podczas których zalewała się łzami. Dopiero w szkole średniej, gdy poznała pierwszych prawdziwych przyjaciół, wprost postawiła Sylvii i Richardowi swe warunki, o których nie pozwoliła im dyskutować. Jej stopnie spadły, lecz nie na tyle, by nie dostała się na wymarzone studia na jednej z lepszych uczelni ów kierunek oferujących, zrezygnowała z większości zajęć pozalekcyjnych na rzecz spotkań ze znajomymi, lecz była o wiele szczęśliwsza. Państwo Hobart w końcu zaakceptowali jej decyzję, lecz szybko zwrócili się ku Matthew, który tylko na czekał. („Wiesz jak trudno było dorastać z tobą jako starszą siostrą? Rodzice mieli oczy tylko dla ciebie. Michelle to, Michelle tamto... A co ze mną? Powinienem ci w sumie podziękować za to, jak się od nich oddaliłaś jako nastolatka” stwierdził sam lata później, po zbyt wielu kieliszkach) . Studia przyniosły przełom w jej życiu — to wtedy, po przeprowadzce do Sacramento, stolicy stanu Kalifornia, poznała niejakiego Williama Andersona. Mężczyzna był od niej o dwa lata starszy, studiował wówczas na tej samej uczelni, lecz na innym kierunku i wydziale. Zawsze kręciły się wokół niego różne młode kobiety, których towarzystwo niezwykle lubił — to powinno być dla Michelle znakiem ostrzegawczym — lecz on postanowił, że to właśnie panna Hobart jest szczególnie warta uwagi. Przez dwa lata bawili się w kotka i myszkę, czasem spędzając ze sobą noc lub dwie, lecz uparcie twierdząc, że to nic nie znaczy, by w końcu po tym czasie oficjalnie stać się parą. Cała magiczna otoczka zaczęła się psuć dość szybko, gdy postanowili razem zamieszkać, przez co o wiele więcej czasu spędzali razem. Nie byli szczególnie dobrze dobrani charakterami, sposób bycia i sama osobowość Williama okazały się na dłuższą metę bywać niezwykle męczące psychicznie dla Michelle. Oczywiście przeżyli razem mnóstwo szczęśliwych chwil, to on zaszczepił w niej miłość do motocykli i najgłośniej dopingował, gdy wpadała na kolejne pomysły jak dostarczyć sobie adrenaliny. Co więcej, bywało na tyle dobrze, że zaakceptowała jego oświadczyny, że zaczęli razem planować wspólne potomstwo. Było na tyle dobrze, że nie zauważyła w porę, jak mężczyzna postępuje za jej plecami. Musiała przyłapać go w ich wspólnym łóżku na zdradzie z jego asystentką, gdy pewnego dnia bez ostrzeżenia wróciła wcześniej do domu, by przejrzeć na oczy. Mieszkanie na dobrą sprawę było jej, więc przynajmniej miała tę przyjemność wyrzucenia go wraz z całym jego dobytkiem i nie do końca jeszcze ubraną kochanką na bruk. Dopiero po tygodniu ogarnął ją smutek, smutek tak bezbrzeżny, w którym nie miała u kogo szukać pomocy, że w końcu przestała widzieć inne wyjście niż to najbardziej drastyczne. Pewnego wieczoru przekroczyła trzykrotnie zalecaną dawkę środków nasennych i dla pewności popiła je wódką. Uratowała ją znajoma, która jakiś czas wcześniej zostawiła u niej jakiś drobiazg — przyszła tylko by go odzyskać, jednak gdy Michelle nie otwierała drzwi, choć z mieszkania wyraźnie dobiegały dźwięki włączonej telewizji, ani nie odbierała telefonu, postanowiła wezwać pomoc. Płukanie żołądka nie należało do najprzyjemniejszych doświadczeń w życiu Michelle. Cudem, a raczej z pomocą rodziców, uniknęła pobytu w szpitalu psychiatrycznym. Pozbierała się z pomocą psychologa, starego profesora, znajomego jej ojca. Kilka lat później ostatecznie odcięła się od przeszłości, przeprowadzając się, zmieniając miejsce pracy, mieszkanie i ogólnie środowisko. W swoim nowym mieście usłyszała w końcu o dwóch wrogich sobie klubach, do jednego z których, gangu South Side Serpens postanowiła ostatecznie dołączyć — od zawsze przecież uwielbiała porządny zastrzyk adrenaliny.
Rodzina:
- Sylvia Hobart — matka kobiety, licząca sobie pięćdziesiąt dwa lata szanowana prawniczka. Dość wysoka szczupła kobieta o blond, gdzieniegdzie już posiwiałych, włosach i stalowoszarych oczach, budząca respekt samym swym wyglądem. Pozory nie powinny jednak nikogo zwieść, ponieważ surowa i bezwzględna jest ona jedynie w swojej pracy lub w innych sprawach z nią związanych. Prawie w niczym nie zgadza się z Michelle, lecz nie przeszkadza jej to być kochającą, uśmiechniętą i wspierającą matką zarówno dla niej, jak i dla jej brata, z którym o wiele łatwiej jest jej znaleźć wspólny język.
- Richard Hobart — ojciec Michelle, pięćdziesięciodziewięcioletni sędzia. Siwy już mężczyzna, który często przybiera surową minę, lecz jest zdradzany przez swoje ciepłe brązowe oczy. Jako mała dziewczynka Michelle była córeczką tatusia, lecz gdy wkroczyła w wiek nastoletni i zaczęła się buntować, ich więzi uległy osłabieniu. Obecnie najłatwiej jest im się porozumieć, gdy rozmawiają o literaturze, do której miłość nauczycielce wszczepił właśnie ojciec.
- Matthew Hobart — brat panny Hobart, młodszy od niej o dwa lata. Ma włosy w ciemnym odcieniu blondu i oczy brązowe, po ojcu, jest wysoki i raczej szczupły. Jeśli chodzi o zawód, to w przeciwieństwie do siostry nie uciekał nigdy od prawniczych genów i obecnie pracuje w tej samej kancelarii, w której pracuje ich matka. Jak kiedyś wyznał Michelle prosto w twarz, jako dziecko zawsze czuł, że dorasta w jej cieniu, więc gdy ona nieco oddaliła się od rodziców, szybko wkradł się w ich łaski. Obecnie lubi się wywyższać nad siostrą, czy to z dumą opowiadając o swojej wysoko płatnej pracy, czy to nawiązując do jej staropanieństwa. Sam od kilku lat jest w związku ze swoją rówieśniczką, która z zawodu jest pediatrą.
Partner: Retrys Calaney.
Głos: Gwyneth Paltrow.
Pojazd: Nie posiada, korzysta z komunikacji miejskiej.
Zwierzak: Orion.
Ciekawostki:
- Mimo tego, że jej życie bywało czasem dość szalone, nigdy nie sięgnęła po narkotyki. Jeśli chodzi o inne używki, to alkohol pija rzadko, raczej „od święta”, lecz z papierosami w pewnym momencie swojego życia miała drobny problem. Kilka lat temu udało jej się je rzucić, lecz do tej pory w sytuacjach stresowych czasem łapie ją chęć zapalenia.
- Od swojej próby samobójczej unika jak ognia zażywania tabletek nasennych (innych tabletek również nie bierze, jeśli już naprawdę nie musi) oraz mocniejszego alkoholu, takiego jak wódka czy bimber. Pija głównie wino, za piwem czy whisky niekoniecznie przepada.
- Przez większość swojego życia nie miała problemów z porannym czy w ogóle całodziennym funkcjonowaniem bez kawy. Dopiero stosunkowo niedawno dopadło ją uzależnienie od kofeiny, które jednak nie jest jeszcze porażająco silne — zazwyczaj wystarcza jej jeden kubek kawy (najlepiej nieco słodzonej) z rana.
- Jest stosunkowo dobrą „aktorką” (z szacunku do osób rzeczywiście pracujących w takowym zawodzie ona sama nazywa się tak właśnie z użyciem cudzysłowu), co zdarza jej się wykorzystać, by wydostać się z jakichś tarapatów czy dla rozrywki (niegroźnie sobie z kogoś żartując), lecz nigdy typowo dla własnych korzyści
- Jej umysł jest prawdziwym skupiskiem cytatów z dzieł literatury — jej ulubionych lub po prostu tych omawianych na lekcjach z uczniami — które lubi wykorzystywać, gdy tylko okazja ku temu sprzyja.
- W przeciwieństwie do tego, co opisane zostało w poprzednim podpunkcie, ma bardzo słabą pamięć do twarzy — tak słabą, że istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że jeśli ma poznać wiele nowych osób naraz, nie zapamięta twarzy ani jednego z nich. Po przebudzeniu nie pamięta też twarzy osób, które występowały w jej śnie (są one po prostu rozmazane), nawet jeśli jest w pełni świadoma tego, kogo w nim „spotkała”.
- W życiu codziennym często przeszkadza jej stosunkowo silna choroba lokomocyjna. Mdłości wywołuje u niej nie tylko jazda samochodem czy autobusem, ale również (co, jak łatwo się domyślić odczuwała częściej jako dziecko) zabawa na huśtawce czy trampolinie. Dodatkowo po takiej sytuacji zazwyczaj aż do końca dnia męczy się z bólem głowy i nawracającymi mdłościami (choć czasem pomaga po prostu drzemka).
Autor: Maerose#4026
Towarzysz
(Autorka postaci zabrania kopiowania tego zdjęcia — jest ono jej autorstwa.)
Imię: Orion.
Rasa: Terier walijski.
Opis: Orion to czteroletni terier walijski, dość typowy przedstawiciel swojej rasy. Mierzy idealne trzydzieści dziewięć centymetrów w kłębie i waży około dziewięciu kilogramów. Ma szorstką, regularnie trymowaną sierść w barwie czarny podpalany. Brązowe oczy psa często zdają się jego właścicielce mieć w sobie jakiś zawadiacki błysk. Jest towarzyski, skory do zabawy i wesoły. Potrafi godzinami biegać za ukochaną piłką i praktycznie się nie zmęczyć. Bywa uparty — jeśli czegoś nie chce zrobić, to tego nie zrobi — lecz wytrwała i konsekwentna tresura nieco go utemperowały. Michelle udało się nawet nauczyć go kilku sztuczek, bardziej czy mniej przydatnych. Prawie niczego się nie boi, uwielbia poznawać nowe miejsca czy nowych ludzi. Najsilniej związany jest z Michelle, lecz stosunkowo szybko za „swojego” uznał też jej partnera, Retrysa. Jeśli chodzi o jego psa, szczenię bulteriera, Vinciego, świetnie się ze sobą dogadują, jeśli chodzi o zabawę, lecz wciąż walczą o dominację jednego nad drugim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz