Siedziałam przed szafą wzrokiem skacząc po sukienkach znajdujących się w niej. W końcu wyjęłam z niej krótką srebrną kieckę, od połowy tali przechodzącą w stanik. Wciągnęłam ją na siebie, przeglądając się i poprawiając rękaw. Złapałam kosmetyczkę stojącą na komodzie w rogu i podeszłam do toaletki. Rozsiadłam się przed lustrem przeglądając paletkę z tuszami, szukając najlepszego odcieniu. Skoro zamierzam wyjść na miasto z moją przyjaciółką, mogę poszaleć z makijażem. Kiedy spokojnie malowałam kreskę na oku, ciszę w pomieszczeniu przerwał dzwonek mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i wywróciłam oczami gdy ukazał mi się znajomy numer. Włączyłam go na głośnik, wracając do przerwanego zajęcia.
-Gdzie jesteś? – Usłyszałam zimny ton mojego kochanego braciszka.
-Może jakieś dzień dobry niewychowany gnojku – odpowiedziałam parodiując naszą rodzicielkę.
-Nie rozmawiam z królową angielską, tylko rozwydrzoną smarkulą. Powinnaś być w klubie. Gdzie się szlajasz?
Westchnęłam ciężko uświadamiając sobie, jak bardzo mnie nie słucha. Odsunęłam się trochę od lustra obserwując efekty swojej pracy. Zajęłam się drugim okiem, starając się powtórzyć swój idealny wyczyn z pierwszej powieki.
-Mówiłam ci, że biorę wolny wieczór, bo idziemy świętować z Alice obronę jej pracy. I nie, nie pojawię się w twoim klubie. Nie będziesz patrzył jak twoja siostrzyczka podrywa facetów, aby zaciągnąć ich do łóżka –powiedziałam, tylko po to, by go zirytować. Czasem zapominał, że nie jestem już małą dziewczynką.
Zapadła chwilowa cisza, podczas której zapewne zastanawiał się, czy na pewno chce coś powiedzieć.
-Uważaj na siebie, bo nie mam zamiaru później szukać cię po rynsztokach –mruknął tylko i tak po prostu się rozłączył.
Parsknęłam śmiechem, chyba do końca nie wiedząc dlaczego. Ot zwykła rozmowa z kochającym bratem. Przejechałam dłonią po włosach, próbując ułożyć je chociaż trochę. Niestety moje starania jak zwykle były bezskuteczne. Te kudły po prostu nie chcą współpracować. Kiedy skończyłam się szykować, złapałam przygotowane wcześniej szpilki i ruszyłam schodami w dół. Sprawdziłam czy Diablo ma pełne miski, zgarnęłam z fotela torebkę, do której dołożyłam telefon i wyszłam przed dom oczekiwać na taksówkę.
***
Samochód zatrzymał się niedaleko klubu i po uiszczeniu opłaty ruszyłam w kierunku budynku. Przemierzałam chodnik szybkim krokiem, gdy nagle byłam zmuszona odskoczyć w bok, aby nie skończyć pod kołami czarno-zielonego motoru. Wzięłam większy wdech próbując chociaż trochę uspokoić szybkie bicie mojego serca. Właśnie zostałam prawie rozjechana przez jakiegoś kretyna!
-Czy ty do k**wy mógłbyś uważać, gdzie jeździsz? –Warknęłam, gdy chłopak ściągnął z głowy kask.
-A może ty byś patrzyła jak chodzisz? Przecież nie pojawiłem się tu znikąd –odparł przejeżdżając dłonią po włosach, a na jego ustach gościł arogancki uśmieszek.
-Palant –odparłam, postanawiając nie psuć sobie humoru jakimś dupkiem.
Wyminęłam go postanawiając nie psuć sobie wieczoru na samym wstępie głupimi dyskusjami. Przed wejściem czekała na mnie już moją rudowłosa dziewczyna. Alice z wyglądu zawsze przypominała mi księżniczkę Disney`a –Meridę. Duże jasnoniebieskie oczy z wesołymi błyskami i burza rdzawych loków wokół twarzy. Uścisnęłam ją serdecznie, mimo że nie przepadam za takim przywitaniem, to jednak jakoś jej nie potrafiłam odrzucić. Dzięki znajomością udało nam się w miarę szybko wejść do środka. Ruszyłyśmy do loży zarezerwowanej przez mojego brata, co prawda bez jego wiedzy, ale czy to ważne. Następne godziny mijały nam na zabawie i piciu. Tańczyłam ze wszystkimi i z nikim, odganiając niechciane ręce. Czemu faceci nie potrafią powstrzymać swoich zapędów? Oczywiście to pytanie retoryczne. Wystarczy kawałek ciała i już są gotowi wiele zrobić. Wystarczy wiedzieć jak to wykorzystać. Kiedy ponownie stanęłam przy barze i zamówiłam dla nas kolejne drinki, obok mnie pojawił się mój nie-serdeczny, ślepy znajomy.
-O matko, znowu ty –jęknęłam widząc obok siebie bruneta. –Nie wystarczył ci wjazd we mnie.
-Czyżbyś chowała do mnie urazę? –Zapytał ironicznie, na co prychnęłam. -To może w ramach rekompensaty postawię ci drinka? –Powiedział opierając się bokiem o blat lady.
Spojrzał na mnie z łobuzerskim błyskiem w oku i nonszalanckim uśmieszkiem. Wygląda na to, że trafił mi się cwaniak.
-Oj na twoim miejscu nie marnowała bym czasu na siebie. Zobacz – powiedziałam nachylając się nad nim, aby wskazać pewną blondynę stojącą parę metrów dalej. Jednocześnie czułam, że jego wzrok padł w zupełnie innym kierunku. – Ona jest tak zdesperowana, że ściągnie z siebie wszystko jeszcze w taksówce. A przy okazji zaoszczędzisz na drinkach –dodałam klepiąc go po ramieniu. –No chyba, że już ta próba rozjechania to była zaawansowana próba podrywu, bo straszliwie wpadłam ci w oko. To by znaczyło, że strasznie zależy, aby mnie zaliczyć… Przecież nie mogę ci tego ułatwiać, więc dzięki ale odmówię.
-No wiesz co, od razu masz mnie za takiego podrywacza –zaczął nachylając się w moją stronę. Niestety jego wypowiedź przerwał szatyn z niebieskimi oczami, który oparł się o niego wołając coś w jego kierunku.
Odebrałam swoje zamówienie i odeszłam bez słowa w stronę swojego stolika. Czułam na sobie jego spojrzenie, którym mnie odprowadzał. Zobaczymy czy się podda, czy dalej będzie próbował. Wróciłam do naszej loży i opadłam na kanapę. Alice obserwowała mnie z tym jej dziwnym uśmieszkiem. Uniosłam brew, czekając aż przestanie się szczerzyć.
-A ty już jakiegoś przystojniaka wyrwałaś? –Zapytała, czekając na jakieś porywające historie moich podrywów.
-Nie. Zostałam przez niego prawie zwalona z nóg. Kiedy wjechał we mnie swoim motorem. Wygląda na to, że na pierwsze wrażenie wybiera aroganckiego dupka –powiedziałam upijając łyk swojego drinka. –Ale nie krępuj się. Jak ci się spodobał to do dzieła.
-No nie powiesz, że tobie nie –powiedziała oburzonym tonem.
-Może i tak, ale nie jestem pewna, czy mam ochotę na zabawę… Zobaczymy jak bardzo on ma ochotę poflirtować.
Christian?
(888 słów)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz