Śnił mi się okropny koszmar. Wierciłem się na łóżku co chwile i natychmiast podniosłem się z łóżka i rozejrzałem się dookoła. To był tylko sen.. Mój oddech był szybki i nie równomierny, serce biło jak oszalałe. Opadłem głową na poduszkę.
- To tylko zły sen. - powiedziałem sam do siebie. - „nic się nie dzieje” - pomyślałem.
Nagle usłyszałem wibracje mojego telefonu, który leżał na szafce nocnej. Wziąłem go do rąk i od razu odebrałem, nie patrząc na to, kto dzwonił.
- Halo? - zapytałem do telefonu. To był Christian jeden z moich "podwładnych" z gangu, ale również był moim dobrym kumplem. - Znalazłeś go ? Świetnie! - Chris miał za zadanie znaleźć chłopaka, który robił przekręty na naszym terenie, a dodatkowo był nam winien kupę kasy... I w końcu go znalazł, powiem szczerze, że ciężko było wytropić tego gnoja. - Nie nic mu nie rób, na razie go śledź, zrozumiano ? - Oczywiście Chris już chciał wymierzyć dość bolącą nauczkę, ale wolałem sam to zrobić. - Pilnuj go! Potem się odezwę. - Rozłączyłem się.
Nie śpieszyło mi się zbytnio, by od razu wymierzyć mu karę. Bycie szefem gangu jest całkiem spoko, ale miałem też inne obowiązki, które były również ważne jak na przykład chodzenie na wykłady. Akurat studia chciałem mieć skończone, zwłaszcza że lubię na nie chodzić.
Położyłem się ponownie, wygodnie na łóżku. Jednak przez resztę godzin bezmyślnie patrzyłem się w ciemny sufit. Mój sen był dla mnie zmorą, jeszcze nigdy od 7 roku życia nie spałem bez koszmarów. Gdy wybiła 8;00 ruszyłem leniwie z łóżka i się przeciągnąłem. Od razu zmierzyłem do swojej łazienki. W pomieszczeniu oparłem się o umywalkę i spojrzałem w lustro. Włosy rozczochrane w różne strony i sińce pod oczami od niewyspania się.
- Jak ty wyglądasz. - powiedziałem sam do siebie i pokręciłem głową z niedowierzaniem.
Zdjąłem bokserki i wszedłem pod kabinę prysznicową. Odkręciłem korki z zimną wodą. Krople wody szybko spotkały się z moim ciałem. Zimny strumień wody wędrował po moim ciele, powoli mnie rozbudzając. Po umyciu się wyszedłem z kabiny i od razu sięgnąłem po ręcznik, aby się wytrzeć. Wróciłem do sypialni i wyciągnąłem z szafy czarne spodnie i białą koszulkę. Gdy się ubrałem, zszedłem na dół, miałem przejść do kuchni, ale nagle usłyszałem rozlegający się odgłos dzwonienia do drzwi. Westchnąłem ciężko pod nosem i poszedłem je otworzyć.
- Dzień dobry. - powiedziała osoba, trzymającą listy w prawej dłoni. Ach tak jak zawsze listonosz przychodził do mnie o tej porze.
- Dzień dobry. - odpowiedziałem mu z niemrawym uśmiechem.
- Dzisiaj dla pana mam aż trzy listy. - powiedział dumnie.
- Dziękuję. - sięgnąłem po nie i zamknąłem mu drzwi przed nosem.
Ach biedny listonosz tak zawsze się stara, by być dla mnie miłym, a ja to olewam. Skąd on bierze na to chęć i siłę?
Trzymając listy w dłoni, od razu zauważyłem, że jeden jest od ojca. Jednak od razu go nie otworzyłem dopiero po kilku minutach namyśleń. Otworzyłem go. Jednak żadnej niespodzianki tam nie znalazłem, to było to samo zaproszenie na niby rodzinny obiad ze swoją kochaną żonką jak co miesiąc. Reszta listów to były zwykłe rachunki. Poszedłem do kuchni i zrobiłem sobie pyszne jedzenie. Po śniadaniu ułożyłem tylko włosy, włożyłem dokumenty i telefon do kieszeni. Wziąłem kluczyki w dłoń i wyszedłem z domu, zamykając drzwi na klucz. Wsiadłem do auta i ruszyłem w stronę uczelni. Gdy jechałem, Christian znowu zadzwonił. Odebrałem jednym ruchem dłoni.
- Do rzeczy, bo prowadzę. - Chris już nie mógł się doczekać, aż wkroczy do akcji. - Masz go nie ruszać. Jadę na zajęcia, wyślij mi adres koło 14;00 - mruknąłem i się rozłączyłem.
Po dwudziestu minutach wjechałem na teren uczelni, zaparkowałem w wolnym miejscu. Sięgnąłem ręka po notes, który leżał na miejscu pasażera. Ten notes był dla mnie dość istotny, ponieważ zapisywałem w nim swoje wiersze, ale też recenzje książek dla wydawnictwa. Wysiadłem z auta i rozejrzałem się dookoła, niby ludzie co rok przychodzą nowi, ale są wciąż tacy sami. Westchnąłem cicho pod nosem i poszedłem na zajęcia.
Na zegarze w końcu wybiła 14:00, wyszedłem z budynku, od razu skierowałem się w kierunku pojazdu, Po drodze sięgnąłem po telefon, aby napisać do Christiana. Po nie całej minucie dostałem wiadomość zwrotną z adresem. Uśmiechnąłem się pod nosem, ponieważ dzielnica była mi bardzo dobrze znana, wsiadłem do auta, odpaliłem auto i ruszyłem z piskiem opon.
Gdy byłem prawie na miejscu, zwolniłem, żeby móc się rozejrzeć jak wygląda sytuacja i gdzie jest Chris. Tak jak myślałem, pilnował go z odległości, stanąłem obok jego auta i otworzyłem szybkę.
- Jak wygląda sytuacja ? - zapytałem, patrząc na dom, w którym znajdował się ów osobnik.
- Cały dzień siedzi w domu. - oznajmił, wzruszając ramionami, jakby był znudzony.
Wtem brama posiadłości się otworzyła i po chwili z piskiem opon wyjechał samochód, a w nim John. - człowiek, którego chcieliśmy dorwać. Spojrzałem na swojego kompana, a on na mnie. Zrozumieliśmy się bez słów i oboje ruszyliśmy za pojazdem z piskiem opon. Zaczął się szaleńczy pościg... Zwinnie omijałem zakręty, aż ten nagle zniknął za jednym. Na jego nieszczęście spodziewałem się, którędy pojedzie. Po około 5 minutach w oddali zobaczyłem samochód, który wypad z drogi, a nieopodal dziewczynę, która trzymała zbiega. Zatrzymałem samochód i po chwili znikąd obok mnie pojawił się Christian. Zaczęliśmy iść w stronę podejrzanych, dziewczyna bacznie nam się przyglądała.
- Świetnie Yelena go złapała! - powiedział uradowany Christina, ja spojrzałem na niego, ponieważ jej nie kojarzyłem. Czyżby była w moim gangu? Niestety z nowymi mam bardzo małą styczność. Zazwyczaj to Chris się nimi zajmuje. - Super, że go złapałaś. - powiedział do dziewczyny, której wyraz twarzy się o wiele zmienił.
- To wasz zbieg ? - Podniosła John'a wyżej, jakby miała w ręku zdobycz.
- Tak. - Kiwną głową Chris. - To jest Hardin. Szef gangu. - Przedstawił mnie jakby z dumą. Yelena spojrzała na mnie dość niepewnie, ponieważ nic się nie odzywałem.
Ja sam dość bacznie jej się przyjrzałem. Widać było, że jest dość młodą dziewczyną, średniego wzrostu o ładnych zielonych oczach, zawsze lubiłem taki kolor oczu.
- Yelena, tak ? - w końcu postanowiłem się odezwać, jednak mój ton był bez krzty emocji. Ona jedynie kiwnęła głową. - Więc dobra robota, złapałaś człowieka, który bardzo naraził się nam. - To było coś w stylu pochwały, nigdy nie byłem dobry w chwaleniu.
- Naraził się również mi. - Spojrzała na swój wóz z grymasem niezadowolenia na ustach. John patrzył na nas wszystkich, ze strachem w oczach, w sumie miał racje, ponieważ nie wiedział, co go czeka. - Chce, wziąć udział w jego ukaraniu. - Powiedziała dość pewnie siebie. Ja jedynie się uśmiechnąłem i przytaknąłem jej głową.
- Wezmę do auta i zadzwonię po ludzi, żeby jego auto zabrali, a twoje zaprowadzili do mechanika. - Oznajmił Chris. Czasem on bardziej pasował na szefa niż ja.
- Spotkamy się u mnie. - Powiedziałem. Spojrzałem na dziewczynę. - Yelena jedziesz ze mną, bo aktualnie nie masz auta.
Dziewczyna zgodziła się i wsiedliśmy do mojego auta. Odpaliłem samochód i ruszyłem w stronę celu. Po kilku minutach Chris z więźniem jechali za nami. Po trzydziestu minutach wyjechaliśmy z miasta, jechaliśmy przez las, a w samochodzie była niezręczna cisza.
Yelena? Pierwsze koty za płoty?
(1130 słów)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz