Nie wiedzieć czemu, miała wrażenie, że wyczuwa w nim jakąś zmianę. Nie potrafiła stwierdzić, skąd dokładnie takie odczucia się brały. I na ile nie wyolbrzymiała pewnych zachowań. Zmianą jakiej była pewna w stu procentach był brak odpowiedzi na jej prowokację. Zaskoczył to ją dość poważnie, a nawet przemknęła jej myśl, że może jednak chłopak nie jest zainteresowany i powinna sobie darować. Iść uprzykrzać życie komuś innemu. Wpatrzyła się w jego oczy próbując coś z nich wyczytać, podczas ich leniwych ruchów.
- Zależy - odpowiedziała powoli, przesuwając jednak jedną z dłoni na jego bark.
- Od czego?
- Od dnia, chwili, partnera… Wielu czynników – powiedziała, odwracając na moment wzrok. Po chwili jednak wróciła do jego ciemnobrązowych oczu. – Chociaż wolę takie bardziej… gibkie? Oj no nie odbieraj tego jak pokraczną próbę flirtu – zaśmiała się, kiedy chłopak uniósł głowę, aby spojrzeć w sufit. Wyglądało jakby błagał wszystkie siły o cierpliwość. Nie do końca wiedziała też, dlaczego nie odpowiadał na jej wcześniejszy flirt. – Może niezbyt fortunnie ujęłam to, że ćwiczyłam pole dance… i balet.
Chłopak spojrzała na nią z widocznym zaskoczeniem. W cale nie dziwiła jej jego reakcja. Jakoś nikomu nie pasowała do tego tańca. Oczywiście jak już się przyznała do pobierania w przeszłości nauk w tym tańcu. Może dlatego, że w pewnym momencie zaczęła czuć się tam jak nie pasujący element? Baletnica zazwyczaj kojarzyła się ze kimś delikatnym, niewinnym i bezbronnym. A ona no cóż… Daleko było jej do tego stereotypu. Od kwiecistych wzorów na spódnicach, wolała ciemniejsze barwy i spodnie. Jasne do klubów, czy czasem na rodzinne spotkania lubiła założyć sukienkę, jednak najlepiej czuła się w dresie. Podkulanie ogona pod siebie nie wchodziło w grę, gdyż wolała sama walczyć o siebie. A jej niewinność już dawno odeszła w zapomnienie. Pole dance za to całkowicie wpasowywał się w jej prowokacyjną stronę.
- Naprawdę? – Odezwał się w końcu.
- Tak wiem, nie spodziewałeś się po mnie – odpowiedziała, tradycyjnie wywracając oczami.
- Znaczy nie chodziło mi, że moim zdaniem się nie nadajesz czy coś – zaczął szybko, a pod dłońmi doskonale mogła poczuć jak jego mięśnie napinają się.
- Spokojnie, wiem, że nie miałeś niczego złego na myśli –powiedziała patrząc mu ponownie głęboko w oczy. - Jesteś dziś jakiś strasznie spięty, Juleczku. Spokojnie, nie mam zamiaru odstawić powtórki z rozrywki, z naszego ostatniego tańca. Wystarczy mi takich wyskoków z obcymi mi facetami na jakiś czas…
Chłopak uśmiechnął się pod nosem, jednak darował sobie skomentowanie tego. Rozgryzienie tego faceta naprawdę nie było proste. W jednej chwili był dupkiem, który rozjeżdżał cię na chodniku, a w drugiej tańczył z tobą wolnego, trzymając grzecznie rączki na biodrach.
- Marrero, nie płacę ci za obściskiwanie się z jakimiś pannami! – Silne ramię pociągnęło niespodziewanie chłopaka do tyłu, odwracając go w stronę starszego mężczyzny.
Dziewczyna wręcz automatycznie złapała za ramię chłopaka, jakby próbując zahamować go przed zrobieniem czegoś głupiego.
- Ale w przerwie mam prawo robić, co mi się podoba – warknął Julian, patrząc mu hardo w oczy.
- Minuta i widzę cię przy barze – odpowiedział puszczając go.
Odprowadzili go wzrokiem, po czym brunet odwrócił się ponownie do szarowłosej. Shay uświadomiła sobie, że wciąż trzyma ręce na jego ramieniu, zabrała je ukrywając swoje zażenowanie.
- Lepiej wracaj do pracy, bo nie chcę mieć cię na sumieniu. Teoretycznie jakby cię wylali mogłabym zatrudnić cię u siebie, ale ze względu na Xava i do tego Hardina byłby to dość średni pomysł… - Zaśmiała się nerwowo. – Dzięki z taniec, mimo że nie mieliśmy szans na coś żywszego – dodała całując go krótko w policzek i odsunęła się, chcąc odejść. Powstrzymała ja dłoń chłopaka, zaciśnięta na jej nadgarstku.
- Wiesz, w sumie za moment kończę pracę, więc…
- Więc może zdążysz mnie jeszcze złapać –wtrąciła z jej typowym uśmieszkiem. – A teraz wracaj do roboty.
Chłopak odszedł oglądając się jeszcze przez moment za ramię. Shaylyn pomachała mu, jednocześnie drugą ponaglając go. Naprawdę źle by się czuła ze świadomością, że mogłaby być w jakimś stopniu odpowiedzialną za wyrzucenie go z pracy. Po jego specjale, który dla niej przygotował, miała wrażenie, że jednak robił to z pasją. Podejrzewała, że nie było to jego jedyne źródło utrzymania, ale i tak nie chciałaby nigdy namieszać w jego życiu. Co niejako robiła, nie wchodząc stąd jak tylko go zobaczyła. Nigdy nie mogła mieć pewności, że Xavier nie posłał za nią ogona, który uprzejmie by na nią doniósł.
- A co tu się wyprawia – rozległo się przy jej uchu, wyrywając ją z zamyślenia.
Krzyknęła zaskoczona i spojrzała rozszerzonymi oczami na blondyna. Ten poruszał sugestywnie brwiami z zawadiackim uśmiechem. Trzepnęła go w ramię wywołując jeszcze większe jego rozbawienie.
- Jesteś psychiczny, mówiłam ci to kiedyś? Przestań się do mnie zakradać, jak nie chcesz kiedyś oberwać – powiedziała odwracając się do niego przodem.
- Ty nie próbuj mnie rozproszyć, tylko się spowiadaj… Co to za jeden?
- A co jesteś zainteresowany? – Zapytała unosząc brew.
- Nawet jeśli, to on raczej upatrzył sobie ciebie… I vice versa, coś tak czuję na mój nos… Jaki byłby ze mnie przyjaciel, gdybym ukradł ci faceta.
Szarowłosa zaśmiała się, kręcąc głową. Czasami się zastanawiała, co by zrobiła bez tego wariata. Złapała go za rękę, ciągnąc w stronę parkietu.
- Skończ już gadać głupoty i chodź tańczyć…
- A zatańczymy przytulańca? – Zawołał za nią proszącym tonem, aby się z nią podrażnić.
- Jeżeli zaraz nie skończysz, to nasz taniec skończy się to moim kolanem w twoim kroczu.
Chłopak uniósł wolną dłoń w poddańczym geście, po czym przyciągnął ją bliżej do siebie. Po chwili jednak obrócił ją szybko wokół własnej osi, włączając się w tańczący tłum. Wypędziła z głowy wszystkie niechciane myśli i oddała się całkowicie muzyce. Colin kręcił nią piruety, aż nie raz kręciło jej się w głowie, jednak z jej ust nie schodził wesoły uśmiech. Od czasu do czasu jej spojrzenie padało w stronę baru, gdzie napotykało ciemnobrązowe oczy skierowane na nią. Kontakt wzrokowy jednak szybko się urywał, kiedy blondyn ponownie obracał nią lub wyginał ją mocno do tyłu. Podczas jednego z takich wygięć musiała mocno uczepić się jego barków, aby nie przewrócił jej na parkiet. Przetańczyli kilka następnych piosenek, aż w końcu zeszli ciężko oddychając i oparli się o ścianę w celu odpoczynku. Dziewczyna oparła głowę o jego ramię, mimowolnie przenosząc wzrok na bar. Julian szybko uwijał się z wpadającymi zamówieniami, jednak wydawało jej się, że w jego postawie widzi jakiś napięcie. Ciekawiło ją co wywołało to spięcie. Nie mogła dłużej się zastanawiać, kiedy chłopak stojący obok niej, mimo jej lekkiego oporu, pociągnął ją ponownie w stronę parkietu.
Juleczku, skarbie?
(1042 słów)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz