czwartek, 19 listopada 2020

Od Xaviera cd Cynthii

Mężczyzna pokonywał szybkim krokiem miasto. Zazwyczaj pokonywał miasto samochodem, jednak tego dnia zdecydował się na przemierzenie trasy na piechotę. Jak zawszę, kiedy zmierzał w kierunku cmentarza w rocznicę jej śmierci lub urodzin. Dzisiaj przypadał drugi z powodów. Ręce schował w kieszenie, pogrążył się w głębokim zamyśleniu. Zbyt często ostatnio popadł w zadumę, jednocześnie bardziej się zasępiając.
Z jego myśli wyrwał go pies, który przebiegł obok niego, wesoło merdając ogonem. Rozejrzał się w poszukiwaniu właściciela rozbrykanego brytana, jednak nie rzucił mu się nikt, kto rozglądałby się za nim. Mężczyzna zastanowił się przez moment, po czym ruszył powoli w kierunku psa. Kiedy był już niedaleko niego zagwizdał, próbując przywołać go do siebie. Zwierzak zatrzymał się i z zaciekawieniem obserwował poczynienia brązowowłosego. Po chwili podbiegł zadowolony do niego, czym całkowicie zaskoczył Xaviera.
- Powiedz mi koleżko, skąd się tu wziąłeś…
Chłopak złapał za obrożę, szukając jakiejś zawieszki, na której znalazłby chociaż numer telefonu do właściciela. Niestety poszukiwania spełzły na niczym, a chart zaczął coraz bardziej kręcić się zniecierpliwiony długim staniem w miejscu. Ravenwood postanowił poszukać samemu właściciela i udać się mniej więcej w kierunku, skąd przybył zwierzak. Pozostawał jednak pewien problem. Prowadzenie psa za obrożę było niewygodne, więc wziął zwierzaka na ręce, licząc na jego współpracę i niewyrywanie się. Wbrew obawą pies postanowił ułatwić poszukiwania i nie wykonywał zbyt wielu ruchów. Przynajmniej do czasu, gdy chart nie dostrzegł znajomej twarzy.
— Nawet nie wiem, jak mam ci dziękować — powiedziała, siłując się ze sprzączką od obroży. Xavier obserwował jej nieudolne próby zawiązania pozostałości smyczy. — Już myślałam, że spędzę kilka kolejnych dni na bezcelowym włóczeniu się po mieście w poszukiwaniu tego łobuza.
- To nic takiego. Czekaj pomogę ci – powiedział, widząc jak starania dziewczyny spełzły na niczym. On sam przejął pasek, podczas gdy dziewczyna uniosła sprzączkę od obroży. – Doskonale pamiętam, jak moja Luna uciekła – mówiąc to zawiązał smycz na supeł i wyprostował się. – Nie tak do końca sama z siebie, bo z mieszkania nie mała tak łatwo wyjść, ale moja kochana siostrzyczka jej chętnie pomogła.
Dziewczyna sprawdziła jeszcze, czy wiązanie jest na tyle mocne, by wytrzymać pociągnięcie, po czym wyprostowała się. Ciemnowłosy w końcu przyjrzeć się osóbce stojącej przed nim. Miał wrażenie, że w całym swoim życiu nie spotkał kogoś, uśmiechałby się całym sobą. A brązowowłosa przed nim dokładnie tak wyglądała. Jakby cała emanowała radością. W obecnej sytuacji, kiedy odnalazł się jej zwierzak, w sumie nie było to w sumie niczym dziwnym. Zapewne sam w takim przypadku szczerzyłby się jak nie on.
- W jaki sposób pomogła? – Zapytała z zainteresowaniem, głaszcząc psa po głowie.
- Wychodząc zostawiła uchylone drzwi, a moja wtedy półroczna ciekawska suczka postanowiła pozwiedzać miasto. Całe szczęście doszła jedynie do parku, więc całkiem szybko ją dorwałem. Tam zresztą znalazłem również twojego uciekiniera. Ewidentnie ciągnie tam zwierzęta.
- Zdecydowanie coś je tam ciągnie, ponieważ Haru jeszcze tam nie był. Pierwszy raz jestem w tej części miasta, przez tego łobuza.
- Czasem trzeba uciec w nieznane. W każdym bądź razie, nie zatrzymuję dłużej. Mam nadzieję, że więcej nie będziesz zmuszona go gonić. Życzę miłego dnia – powiedział z delikatnym uśmiechem i ruszył powoli we wcześniej obranym kierunku.
- A może dasz się zaprosić na kawę? – Zapytała zatrzymując go tym. Mężczyzna odwrócił się do niej rozważając propozycję. - Tak w ramach podziękowania, za złapanie Haru.
Xavier spojrzał na zegarek rozważając, czy nie stracił już i tak za dużo czasu. Do spotkania miał co prawda jeszcze ze dwie godziny, jednak biorąc pod uwagę czas dojazdu i pierwotny cel jego podróży, nie miał go prawie w ogóle. Miał zamiar odmówić, jednak coś w spojrzeniu dziewczyny odciągnęło go od tego. Przejechał dłonią po karku, podejmując decyzję. Na cmentarz może udać się i wieczorem lub jutro.
-W sumie czemu nie. Chociaż najpierw wolałbym poznać imię właścicielki łobuza Haru.
Dziewczyna zaśmiała się, przykładając dłoń do czoła.
- No tak – zaczęła kiwając powoli głową – z tego wszystkiego nawet się sobie nie przedstawiliśmy. Jestem Cynthia.
- Xavier. To skoro formalności za nami, chodźmy do tej kawiarni.

 Cynthia?

 

(642 słowa)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz