wtorek, 17 listopada 2020

Od Christiana cd Shaylyn

Dziewczyna bardzo zszokowała Christiana swoim zachowaniem. Z jednej strony myślał, że nie oprze mu się, ale to, co zrobiła, bardzo mu się spodobało, wręcz go zaintrygowała. Uśmiechnął się pod nosem i pokręcił głową. Nagle ciemnowłosy zobaczył, jak jego przyjaciel Dylan podążał za dziewczynami, wydawało mu się to dość dziwne, więc przyszła mu myśl, aby pójść za nimi i zobaczyć co się stanie. Powoli wyszedł z klubu na zewnątrz. Było już późno, księżyc był już wysoko, a jasne gwiazdy były rozsiane wokół niego, chłodny wiatr rozwiał włosy, które spadały na czoło chłopaka.
- Zostaw nas ! - Usłyszał krzyk dziewczyny, która go niedawno zostawiła, wręcz porzuciła.
Skierował wzrok, skąd usłyszał krzyk. Zobaczył jak pijany Dylan, zaczął się dobierać do dziewczyny. Na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Ruszył z impetem na swojego przyjaciela. Złapał go za kark i odepchnął tak mocno, że aż ten się przewrócił.
- Nie widzisz debilu, że sobie tego nie życzy ? - Zapytał, pełen zdenerwowania. Miał mu przywalić z prawego sierpowego, ale próbował się przed tym opanować, mimo że bardzo go to kusiło.
- Stajesz w obronie tej dziwki ? - zapytał Dylan, powoli wstając na nogi. Na jego twarzy widniał ironiczny uśmiech. Chris pojawił się nagle bardzo blisko niego i przywalił mu z impetem w twarz. - Kurwa. - mruknął, a z jego nosa poleciała stróżka krwi.
- Kluczyki gnoju. - Powiedział bez krzty emocji w stronę swojego przyjaciela. Jednak on tylko pokręcił głową na "nie", więc on przywalił mu znowu. Za plecami usłyszał głos dziewczyn, aby przestał, jednak on nie zwrócił zbytnio na to uwagi. - Dawaj kluczyki albo znowu ci zapierdole. - Ostrzegł go.
Szatyn prawą ręką sięgnął do swojej kieszeni i wyjął z niej kluczyki. Podał je Christianowi, a on je chwycił w rękę i odwrócił się do przerażonych dziewczyn.
- Nic ci nie jest ? - Zapytał, a one pokręciła głową na "nie". - Odwiozę was do domu, zanim wpakujecie się jeszcze w jakieś kłopoty. - Jego ton znowu był bez żadnych emocji.
- Nie trzeba, zamówiłyśmy taxi. - powiedziała jej przyjaciółka, która ledwo co trzymała się na swoich chudych nóżkach.
- Nie ma opcji, mam kluczki. - Wskazał na te, które trzymał w dłoni. - One są do auta, więc bezpiecznie was odwiozę do domu.
Dziewczyny w końcu się zgodziły, mina nieznajomej, z którą niedawno tańczył, była pełna zaskoczenia, jakby nigdy się tego po nim nie spodziewała. Mimo że Chris był, jaki był w stosunku do płci kobiet, to potrafił okazać troskę i opiekuńczość. Skierowali się do samochodu, a gdy znaleźli się w jego wnętrzu, Chris odpalił auto i włączył nagrzewanie, aby towarzyszkom nie było zimno. Nieznajoma podała adres i ruszył w stronę celu.
- Zdradzisz mi swoje imię ? - W końcu odważył się przerwać ciszę, która przepełniała auto. Jego głos był spokojny i okazywał w końcu zainteresowanie.
- Aż tak bardzo chcesz je znać ? - Zapytała z delikatnym uśmiechem. A on jedynie kiwnął głową. - Jestem Shaylyn, a ty ? - Bohater zawahał się, nie wiedział, czy podać swoje prawdziwe imię, czy też nie.
- Julian. - Zadecydował Shay poznała jego fałszywą stronę.
- Julian, poważnie? - Zaśmiała się cicho, jednak jemu to nie przeszkadzało. Zajrzał w lusterko, aby zobaczyć, dlaczego jej przyjaciółka, nie wydaje z siebie, żadnych dźwięków.
- Twoja przyjaciółka zasnęła. - Powiedział, znowu jego wzrok był skierowany na ulicę, jednak czuł, że towarzyszka przyglądała mu się, ale on to zignorował.
Przez resztę drogi od czasu do czasu rozmawiali. W końcu dojechali pod wskazany adres. Zaparkował przed domem i wysiadł z auta, otworzył tylne drzwi i wyciągnął jej przyjaciółkę, biorąc ja na ręce. Podążył za Shay pod drzwi. Szaro włosa zaczęła poszukiwania w swojej torebce za kluczami, w końcu z triumfalnym uśmiechem wyjęła je i otworzyła drzwi.
- Chodź, pokaże ci gdzie, masz ją położyć. - Powiedziała, a on się zgodził.
Weszli po schodach na piętro i przeszli przez długi hol, aby dostać się do pokoju, który był na samym końcu. W nim Chris położył dziewczynę na łóżku i przykrył kołdrą. Wyszli oboje z pokoju.
- No to ja będę się zbierał. - Wzruszył ramionami.
- Może zechcesz napić się kawy ? - Zapytała dość nieśmiało. On sam nie spodziewał się takiego tonu jej głosu. Od początku myślał, że przepływa przez nią jedynie całkowita pewność siebie.
- Jeśli mogę, to chętnie. - Na jego twarzy pojawił się ledwo zauważalny uśmiech. Zeszli po schodach na dół i skierowali się do kuchni. On usiadł na jednym z krzeseł przy dużym stole, Shay za to zabrała się do robienia kawy. - Pomóc ci ? - Zapytał, jak na prawdziwego dżentelmena przystało.


Shay? Wspólna kawa zbliża....

(711 słów)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz